Więcej było zabawy na Placu Czarnieckiego niż strachu. Tradycja, która przybyła do nas z zachodu ma tyle zwolenników co przeciwników. Jedno jest pewne, ci co przybyli w sobotni wczesny wieczór na rynek należeli do tej pierwszej grupy. Własnoręcznie wykonane świecące dynie robiły wrażenie. Inwencja twórców była przeogromna. Jury miało ogromny problem z wyborem tej najlepszej i w efekcie przyznano pięć równorzędnych pierwszych miejsc. Całości towarzyszyła świetna zabawa. Organizatorzy, czyli Sulęciński Ośrodek Kultury i stowarzyszenie „iCoTam” zadbali też o ciepły posiłek. Dyrektor SOK Jacek Filipek zapowiedział już kontynuację „dyniowej imprezy” w następnych latach.
Madman