Czerwona kartka dla referendum, tak w wielkim skrócie można określić wczorajsze wydarzenia. Frekwencja według wstępnych obliczeń nie przekroczyła 8%. Mało tego, w jednym z lokali wyborczych w Częstochowie frekwencja wyniosła 0% (słownie zero procent!). O czym świadczy ten bojkot? Myślę, że głównie o braku wiążącego wpływu wyniku tego referendum na wejście w życie konkretnych ustaw. Osobną kwestią jest czas w jakim się ono odbywało. Jaki ma cel referendum przed wyborami? Nie lepiej byłoby zrobić je po i wtedy wola narodu (przy odpowiedniej frekwencji) stawiałaby rząd „pod ścianą”.
Kolejna kwestia to pieniądze. Referendum kosztowało i to sporo. Publiczne pieniądze poszły w błoto. Lepiej byłoby przekazać je na pomoc uchodźcom z Syrii i wtedy cel byłby szlachetny. Wydawanie ich na walkę polityczną jest bez sensu. Tak samo jak propozycja zrobienia kolejnego referendum, w dniu wyborów parlamentarnych. Brzmi to trochę jak zmuszanie ludzi do głosowania. W referendum zapytać można o wszystko, np. czy chcesz zarabiać 5000?. Tym, którzy zarabiają więcej będzie to obojętne, ale tym co mniej lub bezrobotnym już nie. Zgodnie zagłosują na „TAK”, ale nic z tego nie wyniknie. Dopóki referendum nie będzie miało „mocy sprawczej” zawsze to będzie tylko wyrzucaniem publicznych pieniędzy.
„I kto za to płaci? Pan płaci, pani płaci, my płacimy…społeczeństwo płaci.” – oczywiście cytat pochodzi z kultowego filmu „Rejs”, ale dziwnym trafem słowa są stale aktualne……..
Madman